To mogłam być ja…

Czyli: Twój były się żeni…

 Śmiem zaryzykować stwierdzeniem, że ślub byłego jest dość trudnym przeżyciem dla każdej z nas. Niezależnie od tego czy zostałyśmy sromotnie porzucone i nadal go kochamy czy może żyjemy w przyjaźni i życzymy sobie jak najlepiej – na wieść o ożenku mężczyzny, który kiedyś był nasz odczuwamy pewien dyskomfort. W zależności od sytuacji dyskomfort ten ma różne natężenie, ale nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby go w ogóle nie poczuć! (jeśli się mylę – zgromcie mnie w komentarzach) 🙂

Sama kiedyś czułam się, hmmm, niepocieszona z powodu tego, że mój dawny partner się żeni i postanowiłam głębiej zastanowić się nad źródłem tych uczuć.

Nadal go kocham?

Nie, to nie był ten trop. Sama byłam już w nowym szczęśliwym związku, którego wcale nie zamieniłabym na ten poprzedni.

Też chciałabym już wziąć ślub!

Znowu pudło. Myślałam, że kiedyś tam może ślub wezmę, ale byłam na tyle młoda*, że zupełnie nie wydawało mi się to atrakcją samą w sobie a 100-osobowe wesele wręcz przerażało.

*Miałam wtedy 25 lat. No wiem, nie dla każdego jest to młody wiek, ale dla mnie owszem! 🙂

Chciałabym być na jej miejscu…

Też nie! Mój były partner sporządził na potrzeby swojego ślubu stronę internetową z gołąbkami, suwaczkami i cytatami, która ostatecznie przekonała mnie, że nie chciałabym się stać jej główną bohaterką 😉

Dlaczego ona a nie ja?

Oooo, tu już cieplej. Przyznam, że z lekka ucierpiała moja kobieca duma. Bo niby czemu jakaś inna dziewczyna okazała się dobrym materiałem na żonę a ja nie? Pewnie, nie spieszno mi było do małżeństwa, ale kto powiedział, że muszę być racjonalna?

Po głębszej analizie doszłam jednak do wniosku, że każdy partner jest na tyle inny, a tym samym cały związek toczy się tak różną drogą od poprzedniego, że nie ma tu miejsca na porównywanie. Nie można ze sobą zestawić dwóch, zupełnie różnych rzeczy i oceniać, która jest lepsza.

Tak więc, poza czystą próżnością, to również nie był właściwy trop.

Coś zmienia się na zawsze

Ślub, sakramentalne „tak” to pewna ostateczność. Zamknięcie pewnych drzwi na zawsze. Dawne miłości stają się od tej chwili tylko wspomnieniem. Coś się zmienia nieodwracalnie. Zaczyna się nowy etap życia. Na osi czasu naszego życia (nie tej facebookowej!) kładziemy kolejny kamień milowy.

To była najbardziej prawdopodobna przyczyna mojego dyskomfortu. Nie lubię ostateczności, nie lubię zmian. Najchętniej wszystkie drzwi pozostawiałabym otwarte, dodatkowo, trudno mi było rozstać się z młodością, studencką beztroską. U mnie póki co nic się nie zmieniało, ale inni (w tym wypadku ktoś, z kim byłam kiedyś silnie związana) już wchodzili na nowe etapy życia. To oznaczało, że pęd zmian się rozpoczął, że nasze pokolenie zaczyna przekraczać magiczną granicę między młodością a dorosłością. Z tym wszystkim ciężko było mi się pogodzić.

A zatem, mój smutek spowodowany ślubem byłego wynikał po części z kobiecej próżności, po części z silnego doświadczenia nieuchronnego biegu czasu.

Ciekawa jestem czy było i jak to było u Was! 😉

8 uwag do wpisu “To mogłam być ja…

  1. Zawsze pozostanie sentyment do byłego partnera, ale w takiej sytuacji najlepiej życzyć mu wszystkiego dobrego i skupić się na budowaniu własnego szczęścia. Warto wysłać życzenia 🙂
    Pozdrawiam ciepło,
    Olka, poradnik ślubny Wesele z Klasą

  2. Moja pierwsza wielka miłość, którą zakończyłam ja z powodu różnicy charakterów brała ślub w dniu moich 22 urodzin 🙂 byliśmy rówieśnikami.
    Pierwszą myślą było – fantastycznie! Teraz to już dożywotnio będą nudzić się razem 🙂 siedzieć w domu, oglądać telewizor i nie korzystać z życia nic,a nic. Dodatkowo brali ślub tylko cywilny i skromny, a ja jednak marzyłam o hucznej imprezie,wiec zazdrosna nie byłam 🙂
    Czy czułam dyskomfort? Myślę,że nie. Jednak przez chwile naszły mnie myśli,czy mój aktualny partner kocha mnie na tyle żeby chcieć mnie za żonę 🙂

Dodaj komentarz