No wiem, będzie strasznie oryginalnie 😉 Chyba jeszcze nikt w historii blogosfery nie napisał o bukiecie ślubnym?!
Mimo wszystko mam nadzieję, że ten artykuł zainteresuje wszystkie nieidealne, nieperfekcyjne i z lekka zakręcone panny młode.
Może z ulgą uświadomią sobie, że „nie one jedyne”?
Tylko proszę, nie wyobrażajcie sobie, że poszłam do ślubu z pękiem mleczy spod bloku czy ze wspomnianym w tytule badylem 😉 Mój bukiet ostatecznie zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i znalazł się w czołówce moich ulubionych kwiatów w życiu – tuż za uroczym bukietem z zielonej koniczynki, który dostaliśmy w prezencie ślubnym.
Bukiecie przedstaw się Państwu: